Na początku tej relacji z obozu chciałabym zadać pytanie, czy w jeden dzień upragnionych i długo wyczekiwanych wakacji można wstać wcześnie rano bez większego protestu? Wstać rano i to jeszcze z uśmiechem na twarzy z myślą o planowanych wycieczkach, treningach i plażowaniu? Optymiści odpowiedzą, że pewnie można, czemu nie? Realiści pewnie skomentują, że nie za bardzo. Ale podnieśmy stawkę i teraz pytanie brzmi trochę inaczej. Czy da się tak codziennie, przez 11 dni? Tu pewnie opinie realistów i optymistów byłyby podobne. Każdy z nich by pewnie postukał palcem w głowę i z drwiącym uśmiechem odpowiedział, że nie ma szans. Ale dla chcącego nic trudnego. Czyż nie?
Dzięki niezawodnej pani Renacie Zuber (organizatorce oraz kierowniczce klubowego obozu) w większości tak właśnie wyglądały poranki na obozie sportowo-rekreacyjnym w Jastarni, który odbył się w dniach od 20 lipca do 1 sierpnia 2021 roku. No dobrze, to trochę podkolorowane stwierdzenie. Nie oszukujmy się, większość dzieci wcale nie tak łatwo dała się wyciągać rano z łóżek. Niemniej zachęcające plany wycieczek z pewnością pomagały oderwać się od porannego przyciągania do poduszki i kołdry.
Począwszy od przyjazdu do Jastarni 21 lipca, godzin porannych, czas był zagospodarowany w sposób niemal przeczący temu, iż doba ma 24 godziny. Mnóstwo atrakcji, wycieczek, treningów i wyjść na plaże udało się zmieścić zaledwie w 11 dni.
W pierwszy dzień, po mszy na rozpoczęcie obozu, wybraliśmy się na powitanie morza. Ciepły piasek, chłodna woda, lekki wiatr - tak pogoda przywitała wszystkich nas. Po plażowaniu wróciliśmy do pokoi w celu rozpakowania bagaży i dalszego poznawania się nawzajem. Po kolacji czekał nas wszystkich trening. Chłopcy wybrali się na halę, żeby pograć w piłkę nożną a dziewczyny miały trening ogólnorozwojowy. Tak minął nam pierwszy dzień obozu.
Później czas zaczął jakby przyspieszać i to tak z każdym kolejnym dniem bardziej.
Kolejne dni obfitowały w różne atrakcje. W tym w jedną z najbardziej wyczekiwanych i emocjonujących atrakcji jakimi są rowerki wodne na zatoce. Słynne obozowe powiedzenie mówi: to co się dzieje na rowerkach zostaje na rowerkach. Jednak mogę uchylić rąbka tajemnicy i opowiedzieć, że bitwy na rowerkach wodnych co roku są niezwykle zacięte. Kończą się mnóstwem śmiechu, przemoczonymi ubraniami i pełnią szczęścia po wygranej bitwie lub całej wręcz wojnie. Ale to wszystko, co mogę zdradzić. W trakcie kolejnych dni młodzi piłkarze mieli okazję wybrać się na boisko Orlik, na którym odbywały się treningi w wyznaczonych dniach. Z kolei 23 lipca był dla uczestników dniem pełnym emocji. Tego dnia zaplanowana była wycieczka do Gdańska, na Polsat Plus Arenę. Tam młodzież miała szansę uczestniczyć w zajęciach na trampolinach, skokach na pianki oraz przejściu torów przeszkód. Uczestnicy obozu mieli możliwość sprawdzenia swoich umiejętności w laserowym paintballu, który rozgrywał się w dużej hali, na której umieszczone zostały różne przeszkody, za którymi trzeba się było chować żeby celnie strzelać oraz efektywnie się ukrywać przed drużyną przeciwników. Starsze grupy miały możliwość sprawdzenia się w lekko innych okolicznościach, trochę detektywistycznych. Znajdując wskazówki oraz rozwiązując zagadki musieli w określonym czasie uciec z tak zwanych pokoi zagadek, znanych bardziej pod nazwą escape room. Młodsze grupy w tym czasie miały zorganizowany pobyt na przestronnym placu zabaw z przeszkodami, na którym najlepszą zabawą okazała się być zabawa w chowanego.
Wszystkie te atrakcje oczywiście były uzupełnieniem codziennych treningów, które miejmy nadzieję, przyniosą efekty w trakcie najbliższego roku szkolnego.
Ale to nie koniec atrakcji, które były przygotowane przez Panią Renatę. Wyjście do linoparku, ognisko z konferencją oraz pieczeniem kiełbasek, pływanie na deskach SUP czy niezwykła msza święta na kutrze rybackim na zatoce, odwiedzenie Kalwarii Wejherowskiej - to kolejne atrakcje przewidziane dla uczestników. Jednak to nadal nie wszystkie z nich. 26 lipca wybraliśmy się do Muzeum Techniki Wojskowej GRYF. Tam wielką niespodzianką była strzelnica oraz emocjonujący przejazd pojazdem gąsienicowym BAT-M. Zaskoczeniem dla niektórych mogło być to, że kierowca urozmaicił naszą przejażdżkę tak zwanym kręceniem bączków. Kto by pomyślał, że tak się w ogóle da? W środku lasu na dodatek? No właśnie. Da się, mogę poświadczyć. Do tego jest to zdecydowanie niesamowite doświadczenie.
W kolejne dni obozu zaplanowany został turniej badmintona, kolejne treningi na Orliku, wyjście do lunaparku, wyjście na festyn ewangelizacyjny, wyjazd do aquaparku w Redzie oraz zajęcia na ściance wspinaczkowej. Jednak wciąż nie są to wszystkie obozowe atrakcje. Jedne z ostatnich dni owocowały w kolejne przygody a dokładniej w jedną konkretną przygodę - wojskową przygodę. Wycieczka ta składała się z przechodzenia przez leśne ścieżki z przeszkodami oraz paintballu, tym razem już nie laserowego. Kolejne atrakcje to między innymi wycieczka rowerowa na Hel, wyjście do dmuchanego parku zabaw oraz konkurs na najciekawsze przedstawianie wybranych sylwetek wybitnych polskich olimpijczyków.
Tak w skrócie można by było opisać ten obóz. Ten tekst właściwie nie musiał powstać ponieważ jak jeszcze nigdy w historii obóz był tak szczegółowo i dokładnie relacjonowany na Facebooku. Co pilniejsi rodzice kilka razy w ciągu dnia mogli odnaleźć zdjęcia aktualnych atrakcji, których uczestnikami były ich pociechy. To wszystko oczywiście za sprawą niezastąpionej pani kierownik - Renaty Zuber - która na te pełne przygód 11 dni nie tylko pilnowała nas wszystkich i trzymała rękę na pulsie, ale też zmieniła się w rasowego fotoreportera.
Ten obóz może i był nieco krótszy od pozostałych, niemniej równie emocjonujący i ciekawy jak wcześniejsze. Może o tym świadczyć to, że codziennie udawało nam się jednak wstawać z uśmiechem na twarzach i uczestniczyć w zaplanowanych dla nas atrakcjach.
Weronika Januś – wychowawca.
Obóz dofinansowany był w ramach Programu „Sportowe Wakacje z Fundacją LOTTO 2021” oraz ze środków Miasta Bielska-Białej na wypoczynek dzieci i młodzieży.