Z Parafiady kolejne relacje…
Dzień trzeci zaowocował tym samym wynikiem medalowym, choć grał tylko jeden zawodnik: Kuba Karcz. I to tyle słowem wstępu. Z samego rana poszliśmy na śniadanie, po którym zapominając kilku rzeczy z pokoju, musieliśmy do niego wrócić. Następnie nareszcie poszliśmy na hale, gdzie po zapisach czekaliśmy ponad godzinę na rozpoczęcie meczów. Po tym rozpętało się malutkie piekło, w którym małym pomocnikiem okazał się jeden z organizatorów tenisa – Janek, który pomagał jak mógł i przestawiał mecze, byle tylko Kuba zdążył wszystko rozegrać. Takim sposobem Kuba zdobył pierwsze miejsce, po zaskakująco wyrównanym meczu finałowym, w tenisie, oraz po równie zaciętym meczu finałowym, drugie miejsce w badmintonie. Po wszystkim szczęśliwie poszliśmy na obiad, który swoją drogą był bardzo dobry, i resztę dnia do kolacji spędziliśmy odpoczywając w pokojach. Na Dekoracji spędziliśmy notabene całą godzinę i czterdzieści minut, ponieważ tenis stołowy nadal nie jest najbardziej docenianą dyscypliną, więc jako jedni z ostatnich mogliśmy oklaskiwać Kubę za jego medale.
Na koniec dnia czekał wywiad prowadzony przez organizatorów z Tomaszem Majewskim, który specjalnie dla uczestników odpowiadał na pytania związane z jego karierą sportową, olimpiadą, treningami, oraz życiem sportowca. Po nim mieliśmy już tylko w planach odpoczynek w pokojach i rozrywkę w postaci gry w Uno. Na koniec dnia czekała jeszcze pizza, ale to już tak w tajemnicy (
Dzień czwrty - od samego rana siedzieliśmy na sali i trenowaliśmy z Zuzą, szykując się (a bardziej ją) do turnieju. Oczywiści Zuza nie miała wyboru i pięknie zagrała. Pokonała wszystkie przeciwniczki, kolokwialnie mówiąc, rozniosła w pył i rywalizację zakończyła na zaszczytnym pierwszym miejscu, czego bardzo jej gratulujemy.
Kuba Zuber w kategorii Opiekunów w ostatnich chwilach spędzonych w Warszawie zdążył jeszcze rewelacyjnie zaprezentować się na badmintonie, ze skutkiem zdobycia srebrnego medalu, czego również jako cała ekipa gratulujemy :)
Teraz już tylko w planach pakowanie bagaży, obiad i wyjazd do domów.
Chociaż nie obyło się bez przeszkód i problemów z dotarciem na dworzec, jakimś cudem zdążyliśmy na pociąg i szczęśliwi niemniej lekko zmęczeni siedzimy w pociągu, z którego serdecznie pozdrawiamy :)
WERONIKA JANUŚ