• psks_06.jpg
  • psks_02.jpg
  • banner_07.jpg
  • aqualogo.jpg
  • psks_05.jpg
  • banner_08.jpg
  • banner_04.jpg
  • pilkarze.jpg
  • psks_04.jpg
  • logo-fundacja-lotto-jpg.jpg
  • cwiczenia.jpg
  • psks_03.jpg
  • banner_03.jpg
  • psks_01.jpg

OBZ

Pierwszy obóz, w jakim miałam przyjemność uczestniczyć, odbył się już ładne kilka lat temu. Pewnie z 8 - lekko licząc. Jednak dopiero od kilku lat przyjeżdżam z obozowiczami jako wychowawczyni. Każdego roku stawiamy czoła nowym wyzwaniom, znajdujemy się w innych sytuacjach, inaczej organizujemy wycieczki oraz treningi. Każdego roku zmienia się niemal wszystko - nawet pogoda :). Poza jednym, najważniejszym. Co roku jako nasz kierownik jedzie niezastąpiona Pani Renata Zuber. Najdzielniej z całej kadry stawia czoła przeszkodom, znajduje rozwiązania problemów, organizuje czas i po prostu jest niezastąpiona w swojej roli. W tym też roli ,,przygotowacza’’ rurek z bitą śmietaną :).
Niemniej jednak nie jest to tekst o tym. Tekst będzie o tym, jak na obozie sportowym każdy uczestnik zdobywa nowe doświadczenia, walczy też niekiedy z własnymi słabościami, zacieśnia więzy przyjaźni, wzmacnia ciało ale też i ducha. I to nie tylko dzięki regularnym mszom oraz konferencjom organizowanym przez Księdza Piotra Bułkę. Dbanie o własnego ducha to również ćwiczenia nad samym sobą. Począwszy od pierwszych godzin obozu, każdy czuł, że będzie to niezapomniana przygoda. Pomimo to, godziny spędzone w autobusie większość z nas chciała spędzić w najspokojniejszy sposób, przykryta kocykami, ze słuchawkami w uszach i poduszkami przyklejonymi do szyb lub pleców współpasażera. Chyba staraliśmy się jeszcze naładować spokojem i energią na najbliższe dni. W planach bowiem były różnego rodzaju wycieczki i zaplanowane atrakcje no i oczywiście masa treningów na salach i boisku.
Kiedy już dotarliśmy do Pobierowa, zaczęło się szukanie przydzielonych miejsc na zakwaterowanie. Bitwa o najlepsze miejsca w pokojach i najfajniejsze łóżka trwała w najlepsze, kiedy to Pani Renia poinformowała nas, że to jednak czas na śniadanie. Dopiero po nim wszyscy wrócili do potyczek. Kiedy już wiadomo było kto koło kogo będzie spać, można było wybrać się na przywitanie z morzem. Pogoda była sprzyjająca, lekkie słonko, odrobina wiatru, trochę ciepła no i plaża pełna ludzi. Czego po takich warunkach atmosferycznych można się było spodziewać. W każdym razie, nie ma co narzekać, bo koniec końców zawsze na plaży jakieś miejsce się dla nas znalazło. W tym jedno ulubione naszej grupy dziewczynek, pod budką ratowników. Można było się tam lekko schować w cieniu i nie ugotować się na miękko. To był też już czas, w którym każdy z wychowawców mógł zacząć zadawać sobie sztandarowe pytanie ,,co mnie jeszcze na obozie zaskoczy’’ - które nieustająco gdzieś z tyłu głowy każdego z nas się czaiło. Ale oczywiście nie tylko w tym najgorszym znaczeniu, proszę się nie obawiać :).
Co dalej działo się na obozie to niech już pozostanie naszą słodką tajemnicą… Oczywiście był to żart i już spieszę z opisaniem tego, co się podczas tych jedenastu dni wydarzyło.
Zacznijmy od pierwszych dni, które przepełnione były treningami można powiedzieć na rozruszanie. Już pierwszego dnia odbyły się dwa treningi, jednak dalej było ciężko zarządzić ciszę nocną, bo energia ciągle wszystkich roznosiła. Co zresztą miało miejsce do ostatnich dni wyjazdu. Jednak nie tylko treningi były ważnym elementem wypoczynku nad morzem.
Po pierwszym nadmorskim weekendzie zaczęło się wycieczkowanie. W ramach zaplanowanych atrakcji wybraliśmy się dwa razy na basen, na którym śmiechom i wybrykom nie było końca. Odwiedziliśmy również Świnoujście, do którego dopłynęliśmy ,,wodną taksówką’’. Tam też mieliśmy okazję zwiedzić fortyfikację nadmorską, odbyć pasowanie na obrońcę Fortu Gerharda, przejść lekką musztrę oraz posłuchać historii tego miejsca. Następnie udaliśmy się na wspinaczkę na latarnię morską. Pogoda nas nie rozpieszczała. Na kolejnym przystanku wycieczki zaliczyliśmy spotkanie pierwszego stopnia z opadami deszczu. A w grze terenowej w Osadzie Słowian i Wikingów nie było to najprzyjemniejsze przeżycie. Niemniej zadania w postaci pieczenia podpłomyków, szukania bóstw czy strzelania z łuku umilały to nagłe załamanie pogody. Kolejną, z zaplanowanych atrakcji okazała się wyprawa do parku linowego. Tam mogliśmy sprawdzić naszą zwinność oraz stawić czoło naszym lękom. Tak jak wspominałam we wstępie - ćwiczeń ducha również nie zabrakło. Jeszcze inną atrakcją była wyprawa na przejazd tak zwanymi Buggy czyli lekkimi pojazdami rekreacyjnymi z dużymi kołami, które mogliśmy prowadzić sami i wypróbować sił na otwartym torze. Innym ćwiczeniem ciała i ducha była wycieczka rowerowa, którą odbyliśmy pod koniec obozu. Młodsze ,,Beskidki’’ w czasie tej wyprawy wybrały się na dmuchany plac zabaw, na którym ciężko było nie bawić się wspaniale. Te wszystkie atrakcje przeplatane były wejściami na plażę, treningami, turniejami, czytaniem książek, dyskusjami, wypadami na szukanie pamiątek, mszami świętymi, konferencjami i czasem na wspólną integrację.

Nietrudno się domyślić, chociażby czytając ten artykuł, jak intensywny był to czas. Jednak mamy ogromną nadzieję (piszę w imieniu całej kadry, jak będą jakieś sprzeciwy to kierujcie je od razu do mnie), że czas spędzony przez ,,Beskidki’’ był równie owocny, godny zapamiętania i wspominania jak dla wszystkich wychowawców.
Zresztą, co ja będę Państwu opowiadać. Niezwykle dokładną fotorelację, przeprowadzoną przez Panią Renatę można obejrzeć na Facebook’u.

WERONIKA

Obóz rekreacyjno–sportowy w Pobierowie" zrealizowany P-SKS "BESKIDY" dofinansowany został ze środków:
- Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej na wsparcie realizacji zadań publicznych z zakresu polityki społecznej „Organizacja wypoczynku dla dzieci i młodzieży w okresie wakacji,
- w ramach Programu "Sportowe Wakacje z Fundacją LOTTO 2022" ze środków Fundacji LOTTO im. Haliny Konopackiej oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Wspierają nas